Ostrzeżenie

UWAGA!!!

Jest to blog o tematyce YAOI czyli miłości męsko-męskiej. Są (lub będą) opisane sceny erotyczne, ale także przeżycia, uczucia bohaterów itp. Jeśli w jakikolwiek sposób jego treść Cię obrzydza, nie podoba się i chcesz to "hejtować" zamiast pomóc w przyszłych rozdziałach to sobie odpuść i za pomocą ładnego, zaczarowanego krzyżyka wyjdź z bloga bez zbędnych nieprzyjemności.

sobota, 3 grudnia 2011

Rozdział II - "Układ"

Kuso. Gdzie on się podział? Jeszcze przed sekundą tu był. Kusoooooo!!!. Itachi stał na dachu jednego z budynków w wiosce,  szukając wzrokiem blond czupryny.  Nie dostrzegając jej jednak, skoczył na kolejny dach by odbić się od jego powierzchni w stronę następnego. Skup się Itachi, gdzie byś poszedł gdybyś był synem Yondaime? Budka z ramen odpada jest już zamknięta, z resztą był by kompletnym kretynem gdyby teraz poszedł jeść ramen. Cholera prawie nic o nim nie wiem i mam zostać jego mężem. Cholerni Senju i ich chęci niesienia pokoju. Niech się w piekle smażą. Chwila, skoro mamy być idealnie dopasowani ,to  zachowania Naruto powinny być w pewien sposób odbiciem moich zachowań. Młody Uchiha przerywając bieg po dachach , przystanął na krawędzi jednego z nich i zmarszczył brwi. Gdzie bym teraz najchętniej poszedł? W spokojne odludne miejsce. Najlepiej gdzieś blisko wody, jej plusk pozwala mi się wyciszyć. To jeziorko koło wschodniej bramy nadaje się najlepiej. Tylko że jest tak dobrze ukryte, że wątpię by Naruto kiedykolwiek  je  odnalazł.  Oczy Itachiego zabłysły pogardą. Jeśli go tam nie ma , to  nie może być  mowy o żadnym dopasowaniu.  Pomyślał, ruszając w stronę wschodniej części wioski. Pustki na ulicach Konohy były dla niego miłą odmianą, nie przejmując się że na kogoś wpadnie mógł swobodnie biec bez stałej kontroli otoczenia.  Ciekawe jaki on jest? Znam go tylko z mętnych opowieści Sasuke, nigdy do tej pory nie spotkałem się z nim osobiście, nie licząc przypadków gdy mignął mi gdzieś w tłumie. Ehhh , a ci idioci jak zwykle śpią. Bezszelestnie minął nieprzytomnych strażników, nie tracąc czasu na ich obudzenie. Wychodząc przez ukryte w bramie drzwi,  odruchowo spojrzał na tonący w ciemnościach las. Wydawał się opustoszały podobnie jak wioska. Jednak głuche pohukiwania sowy dawały świetny przykład, że pozory mylą. Itachi po  krótkiej chwili zastanowienia ruszył w stronę pierwszych drzew, po czym zwinnie na nie skoczył. Przemierzając las miał mieszane uczucia. Niedowierzanie w ucieczkę Naruto w ciemny las mieszało się z chęcią udowodnienia sobie, że blondyn nie jest jego idealnym partnerem. Jednak gdy stanął na gałęzi jednego z otaczających polankę  drzew , pierwszy raz od wielu lat emocje które kotłowały mu się w duszy, znalazły również odbicie na jego twarzy.  Zaskoczenie. To jedno z emocji przebiło się przez inne. U źródła strumyczka, przecinającego polankę  na dwie równe części,  siedziała skulona postać w pomarańczowo-czarnym dresie. Itachi przez kilka sekund wpatrywał się w nią starając się odzyskać władzę nad wyrazem twarzy. Nakładając maskę obojętności westchnął cicho. Może jednak Senju wiedzieli co robią? Krótka myśl przemknęła mu przez umysł jak błyskawica i podobnie jak ona przyniosła ze sobą grzmot.  Idiotyzm!! Jak w ogóle coś takiego mogło mi przyjść do głowy? Senju to banda głupców!! Przyszedłem na ten świat z misją ochrony klanu i wioski. Miłość to stek bzdur, nic więcej. Ja nigdy jej nie przyjmę.
- Czego chcesz? – Z rozmyślań wyrwał go chrapliwy głos Naruto, który wyczuwając obecność Uchihy spojrzał w jego stronę z niechęcią. Itachi przyjrzał mu się uważnie. Lekko opalona cera, duże  błękitne oczy otoczone gęstymi, ciemnymi wachlarzami rzęs, blond kosmyki rozsypane w nieładzie. Gdyby tylko ubrać go w kimono… Kuso!!! Co się ze mną dzieje?!
- Zaproponować ci układ. – Krótka odpowiedź czarnowłosego wyraźnie zbiła z tropu Uzumakiego. Zaskoczony wpatrywał się w dziedzica klanu Uchiha, który zwinnie zeskoczył z gałęzi drzewa i kierował się w jego stronę. Gdy Itachi usiadł koło niego na wilgotnej trawie, zmarszczył brwi.
-Układ? Niby jaki? –Warknął blondyn
-Ułatwiający nam obu życie w tym udawanym małżeństwie. Poza tym nie traktuj mnie jak jakiegoś diabła bo pozwolę sobie ci przypomnieć, że tkwię w tym bagnie tak samo jak ty.
-A może chcesz tylko oszczędzić życie ojca?
-Wiesz mi, jakbym się kierował warunkami jakie stawia nam przysięga krwi  klanu Senju, to już prędzej szkoda by mi było bardziej twojej matki niż mojego ojca.
-Więc czemu nie sprzeciwisz się tej durnej przysiędze?
-Bo nie chcę przynieść hańby swojej rodzinie.
-Dajesz sobie zniszczyć życie tylko dlatego?  By zachować dobre imię twojej rodziny? To głupie. –Prychnął lekceważąco Naruto, podobnie jak Itachi wpatrując się w płynący strumyczek.
-Może dla ciebie. Klan Uchiha żyje według własnych zasad. Od dziecka mamy wbijane do głowy by robić wszystko by nie przynieść wstydu najbliższym. Być dumą klanu,  to cel każdego z członków klanu Uchiha.
-Duma ważniejsza niż życie?
-Dokładnie.
Cisza która zapadła pomiędzy nimi była jedną z tych łagodzących ból, uspokajających cisz. Obaj z lekko ospałym spokojem wpatrywali się w wędrówkę wody.
-Więc co to za układ? –Spytał Naruto przerywając ciszę.
-Musimy być małżeństwem, to fakt. Jednak nikt nie powiedział jakie małżeństwo mamy stworzyć.
-Co masz na myśli? –Po raz pierwszy od rozpoczęcia rozmowy Naruto spojrzał na Itachiego. Uchiha również odwrócił w jego stronę głowę , wpatrując się wprost w błękitne tęczówki blondyna.
-Jedyne do czego nas zmuszają obie przysięgi to ślub i  życie razem. Jednak nie zmuszają nas one do miłości czy spania ze sobą. Mało tego, jako ninja dużo czasu spędzamy poza domem.
-Więc musimy tylko odbębnić ten ślub i możemy dalej żyć  jakby nigdy nic? - Nadzieja aż biła z oczu blondyna.
-Dokładnie. Jedyne ograniczenie to mieszkanie ze sobą. Możemy funkcjonować obok siebie nie wchodząc sobie w drogę. Jedyny warunek polega na tym że nasi rodzice nie mogą o niczym wiedzieć.
-Czemu? Przecież…
-Mój ojciec jest tradycjonalistą. –Przerwał mu Itachi. –Nie zaakceptował by takiego małżeństwa. A wolę nie ryzykować, że twoi rodzice wspomną mu o tym . Więc jak umowa stoi?
Uśmiech, którym obdarzył go Naruto sprawił, że przez chwilę nie wiedział jak się nazywa. Oczarowany patrzył na blondyna który zdawał się błyszczeć radością w ciemności.
-Stoi. –Głos Naruto przywołał go do rzeczywistości. Idioto!! Zapanuj nad sobą!! Warknął na siebie w myślach brunet, zachowując maskę obojętności.
-Więc wracajmy. Długo nas nie było. Pewnie wszyscy się denerwują.
-Hai.
                                                          ********* ***************
2 dni później…..
-Jesteście beznadziejni. –Stwierdził Kakashi patrząc na swoją drużynę, siedzącą na środku pola treningowego. – Od 6 lat jesteście drużyną  i dalej nie potraficie ze sobą współpracować!! Jesteście żałośni w tej chwili.
-To wszystko wina Naruto,  Kakashi-sensei!!!  -Wykrzyknęła Sakura podrywając się z miejsca. –To on wszystko psuje!!! Najlepiej by było go usunąć z drużyny!!
-Tak dla twojej wiadomości idiotko to akurat twoja wina, że ten atak się nie  udał. Młotek to młotek ale akurat jego winy w tym nie było. –Warknął sucho Sasuke ostudzając zapał różowowłosej.
-Demo Sasuke-kun…
Kakashi westchnął z irytacją. Czy oni do cholery jasnej nigdy nie dojdą do porozumienia?
-Draniu! Myślisz że kim jesteś, co?  Nie jestem żadnym młotkiem. – Wycedził przez zęby Naruto gromiąc wzrokiem czarnowłosego, na co ten tylko obdarzył go kpiącym uśmieszkiem. –Temeeeee!!!
-Zamknij się idioto!!! Jak śmiesz mówić takim tonem do Sasuke-kun?!
Nie. Prędzej Orochimaru przyjdzie błagać o wybaczenie niż oni zaczną współpracować. Jęknął w myślach srebrnowłosy obserwując swoich coraz bardziej kłócących się podopiecznych.
-Ohayo. – Kakashi podskoczył, gdy nagle za nim zabrzmiał cichy, głęboki głos starszego z braci Uchiha. Kuzo. Przez tą trójkę straciłem czujność.
-Ohayo  Itachi-san. – Zakłopotany srebrnowłosy obejrzał się za siebie by spojrzeć na nowo przybyłego. Kątem oka spostrzegł, że trójka osiemnastolatków zamilkła i również wpatrywała się w Itachiego . –Gomen, nie usłyszałem jak przyszedłeś.
-Zauważyłem – Mruknął obojętnie Itachi. –Mógłbym zabrać ci jednego z podwładnych?
-H-hai. I tak już kończymy, możesz iść Sasuke. Tyl…
-Nie o Sasuke mi chodzi. –Przerwał mu sucho czarnowłosy. – Muszę porozmawiać z Naruto.
Cała drużyna 7, pomijając Uzumakiego spojrzała na Uchihe zdziwiona.
-Naruto?! Eee oczywiście niech idzie. – Mruknął zdezorientowany Hatake wpatrując się w młodego Uzumakiego, który szybko wstał otrzepując spodnie z kurzu i ruszył w kierunku Itachiego.
-Saranoya. – Pożegnał się Itachi po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę granicy polanki stworzonej z drzew . Naruto bez słowa podążył za nim.
-Sasuke-kun? Co Itachi-san chce od Naruto? –Spytała cicho zaskoczona Sakura, jednak zamiast odpowiedzi otrzymała wściekłe spojrzenie czarnych tęczówek. Młody Uchiha ze złością wstał i wyskoczył na najbliższe drzewo, chwilę potem znikając z pola widzenia pozostałej dwójce.
-No dobrze Sakura ,widzimy się  jutro o tej samej porze. –Mruknął Kakashi nie widząc sensu w rozmowie z  dziewczyną . Muszę się spytać Minato-sensei o co chodzi. Może on będzie coś wiedział. Pomyślał znikając w chmurze szarego dymu. Sakura została sama.
                                                                **********************
  -Gdzie idziemy?- Spytał Naruto  posłusznie idąc za milczącym Itachim. Na początku myślał że czarnowłosy prowadzi go do dzielnicy klanu Uchiha jednak teraz znajdowali się na perypetiach Konohy. Było wczesne popołudnie lecz tu panowała przyjemna cisza. Zupełna odmiana od zatłoczonych uliczek w centrum wioski.
-Do naszego wspólnego domu. –Odparł krótko Itachi nawet nie patrząc  na blondyna.
-Do naszego domu? Nie będziemy mieszkać w dzielnicy Uchiha? –Zdziwiony Naruto wyrównał krok z Itachim przyglądając mu się badawczo.
-Nie. Postawiłem  ojcu warunek, że musimy mieszkać w lekkim oddaleniu od klanu i od twoich rodziców.
-Nie żebym się nie cieszył, ale dlaczego?
-Przeszkadzali by nam w naszej umowie.  Poza tym małżeństwo z przymusu czy nie, nie chcę by ktoś właził z buciorami w nasze życie. Mieszkając w tej okolicy będziemy mieć więcej swobody. –Itachi po raz pierwszy spojrzał na swojego rozmówcę, jednak ku zdziwieniu Naruto w spojrzeniu czarnowłosego nie było nawet cienia pogardy czy kpiny. Sasuke i Itachi są do siebie podobni,  ale tylko z zewnątrz. Pomyślał.
-To fakt. –Odparł krótko młody Uzumaki.  Gdy stanęli przed dwupiętrowym drewnianym domkiem z werandą i małym ogródkiem, blondyna wryło w ziemię. – T-to j-jest nasz dom? –Wymamrotał lekko się jąkając. Itachi spojrzał  na niego uważnie.
-Taa. Nie pasuje ci? Możemy poszukać innego.
-Nieee. Jest piękny. –Twarz Naruto rozjaśnił uśmiech. –Możemy wejść do środka? -Spytał niepewnie, spoglądając z ukosa na Itachiego.
-Kupiłem go wczoraj. Jest całkowicie nasz  więc nie widzę  przeszkód. –Stwierdził Uchiha wyjmując klucze z kieszeni i dając je zaskoczonemu Uzumakiemu.
-Jak to kupiłeś?
-Normalnie.
-Ale za swoje pieniądze? Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? Powinienem się dołożyć. –Zaprotestował Uzumaki.
-Potraktuj  ten dom jako prezent ślubny ode mnie.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale. Jestem starszy więc jako twój przyszły małżonek mam obowiązek zapewnić ci dobrobyt. Nie sprzeciwiaj się zasadom mojego klanu. One są niepodważalne. –Itachi zmroził spojrzeniem blondyna. –Otworzysz w końcu te drzwi?
-H-hai.
Naruto chcąc nie chcąc podkulił ogon i posłusznie podszedł do drzwi. Gdy przekręcał klucz, zamek kliknął zachęcająco wpuszczając właścicieli do środka. Zaciekawiony Naruto otworzył lekko drzwi zaglądając do środka.

1 komentarz: