-Zabiję cię !!!!!!
-Już to mówiłeś.
-Niech cię cholera!!! Że też dałem się na to namówić!!!
-Masz na myśli kimono czy publiczne oświadczyny?
- Wszystko, cholera!!! Ja ci zaufałem, a ty ubrałeś mnie w tą przeklętą kieckę!!!!
-To nie żadna kiecka tylko tradycyjne kobiece kimono.
-Czy ja ci kuźwa na kobietę wyglądam?
-Masz kobiecą urodę.
-ITACHI!!!!!!!!
Minato z głupią miną wpatrywał się w kłócącą się parę. Stop. To złe określenie dla dwóch osób, kiedy jedna z nich wrzeszczy na drugą, podczas gdy ona zachowuje spokój i z lekkim uśmiechem droczy się z tą pierwszą. Starszy Namikaze zamrugał oczyma dla pewności, lecz zupełnie nic się nie zmieniło. Naprzeciw niego, Kushiny i rodziców braci Uchiha stał Itachi, ubrany w ciemno granatowe męskie kimono, z wyszytym na plecach herbem swojego klanu, razem z Naruto ubranym w śnieżnobiałe kimono z krwisto czerwonymi obszyciami i herbem klanu Uzumaki na plecach. Może nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Naruto nigdy przenigdy nie dał się ubrać w męskie kimono, nie mówiąc już o kobiecym. Jakim cudem namówił go do tego Itachi nie miał pojęcia. Poza tym ich zachowanie uległo znacznej zmianie. Znał Itachiego jako samotnego wilka , chodzącego własnymi drogami. Jednak teraz miał przed sobą dwudziestodwuletniego mężczyznę patrzącego z czułością i radością na jego syna. Zresztą Naruto również nie wrzeszczał jak to miał w zwyczaju, lecz grzecznie przyszedł na dach budynku Hokage, nie próbując się nawet stawiać. Zerkał tylko często przelotnie na Itachiego upewniając się że ciągle jest przy jego boku. Nawet ta niby kłótnia wyglądała jak zwykłe przekomarzanki. Jakby nie był świadkiem wybrania tej pary przez pieczęć smoków, gotów by był twierdzić, że ma przed sobą parę kochających się przyszłych małżonków.
-Uhymm. Czas zaczynać. –Chrząknął Fugaku ściągając na siebie spojrzenia wszystkich obecnych. On również był zaskoczony przemianą tej dwójki.
-Hai , ojcze. Jesteśmy gotowi. –Itachi spojrzał chłodno na ojca po czym przeniósł obojętny wzrok na Yondaime. Minato drgnął patrząc młodemu Uchiha prosto w oczy. Jego spojrzenie jest ciepłe tylko i wyłącznie gdy patrzy na Naruto. Co się do cholery między nimi stało?
-No to zaczynajmy. –Westchnął zdezorientowany Minato, nie widząc sensu w dalszym wpatrywaniu się parę, podszedł do barierki zabezpieczającej dach budynku. Mieszkańcy i shinobi wioski widząc go zamilkli, czekając na wyjawienie powodu tego zebrania.
-Witajcie kochani!!! Zebrałem was tu dzisiaj , by poinformować was o uroczystości która niedługo się odbędzie, a mianowicie o ślubie mojego jedynego syna Naruto. –Słowa Yondaime wywołały burzę. – Wybrankiem mojego syna został Itachi Uchiha. Dziedzic klanu Uchiha.
Naruto odetchnął głęboko, po czym razem z Itachim podszedł do barierki i stanął obok ojca. Nagle poczuł jak chłodna dłoń zamknęła w uścisku jego własną. Zaskoczony spojrzał na Itachiego.
-Spokojnie. Jestem z tobą –Wyszeptał cicho Itachi patrząc na niego uspokajająco. Blondyn uśmiechną się do niego z wdzięcznością.
-Arigato.
-Za równy tydzień w dzielnicy klanu Uchiha odbędzie się ślub mój i Naruto. Zapraszam na niego jak i również na wesele, wszystkich tutaj obecnych. –Głos Itachiego brzmiał donośnie i władczo, wzbudzając w Naruto poczucie bezpieczeństwa.
-Wiwat dla nowej pary narzeczonych !!!!! –Krzyknął ktoś z tłumu.
-Wiwat. Wiwat. Wiwat. –Wszyscy mieszkańcy od razu przyłączyli się do okrzyków.
***********************************
-I widzisz? Nie było tak źle.
-Nie było tak źle, ale i tak nigdy ci nie wybaczę tego nieszczęsnego kimona. –Mruknął niechętnie Naruto leniwie przeżuwając dango. Obaj z Itachim od razu po uroczystości wybrali się do knajpki z najlepszymi dango w wiosce. Bo jak stwierdził czarnowłosy dzień na ramen był wczoraj, dziś była kolej na jego ulubioną potrawę. –A kiedy wprowadzamy się do naszego domu?
-Od razu po weselu. Wynajęci ludzie przeniosą nasze rzeczy gdy będziemy ślubować sobie wierność i miłość małżeńską. –Odparł lekko Uchiha bawiąc się patyczkiem po dango.
-Bardzo śmieszne.
-No, nawet nie wiesz jak.
-Uchiha.
-Namikaze.
-Ty wredny…. Czy ty musisz mi dziś wciąż dokuczać? Wczoraj byłeś inny.
-Miałem inny humor. Ludzie się zmieniają. Nie słyszałeś o tym? –Itachi spojrzał na narzeczonego z udawanym zdziwieniem.
-Dupek. –Stwierdził krótko Naruto biorąc następną porcję jedzenia.
-A kogóż to moje oczy widzą? Czy to nie nasze zakochane gołąbki? – Naruto spojrzał w stronę z której dochodził nieznajomy głos. W drzwiach knajpy stał jakiś wysoki rudzielec z głupawym uśmieszkiem na twarzy i niska blondynka patrząca z niepokojem na Itachiego. Naruto mimo woli również na niego spojrzał, wyglądał jak byk szykujący się do ataku.
-No, no. Ita-chan. Nie pochwaliłeś się że wyrwałeś ukochanego syneczka Yondaime. Wysokie osiągnięcie, nawet jak na ciebie.
-Ardon, przestań. – Niska blondynka widocznie nie była zachwycona zachowaniem swojego towarzysza. Itachi bez słowa wstał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz