Ostrzeżenie

UWAGA!!!

Jest to blog o tematyce YAOI czyli miłości męsko-męskiej. Są (lub będą) opisane sceny erotyczne, ale także przeżycia, uczucia bohaterów itp. Jeśli w jakikolwiek sposób jego treść Cię obrzydza, nie podoba się i chcesz to "hejtować" zamiast pomóc w przyszłych rozdziałach to sobie odpuść i za pomocą ładnego, zaczarowanego krzyżyka wyjdź z bloga bez zbędnych nieprzyjemności.

niedziela, 4 grudnia 2011

Rozdział IV- Oświadczyny cz.2


-Słyszałaś o wczorajszej bójce w knajpce u Kinrea?
-Nie. Dopiero co wróciłam z wioski Wiosennego Kwiatu. A co niby  jest ciekawego w  bójkach jakiś gówniarzy?
-Na przykład to że sam Itachi Uchiha brał w niej udział.
-Itachi Uchiha? Przyszła głowa klanu? Ten samotnik? Nie, nie wierze….
-A jednak, ludzie mówią, że pobił się z Ardonem Marloy’em o syna Yondaime.
-O syna Yondaime? A czemu by mieli…
-To ty nic nie wiesz? Uchiha oświadczył się  temu demonowi.
-Nani?!
-No tak, Yondaime-sama ogłosił to wczoraj na publicznym zebraniu.
-Ale czemu u diabła Uchiha wybrał tego odmieńca? Nie mam nic przeciwko takim związkom, z resztą od kiedy sam Czwarty Mizukage przyznał się do odmiennej orientacji stało to się całkiem popularne. Ale przecież nazwisko Uchiha daje tyle możliwości.
-Czy ja wiem? Starszy Uchiha też nie jest święty. Może to i lepiej że pozbędziemy się tych odmieńców za jednym razem.  –Dwie przyjaciółki plotkowały w najlepsze nie zwracając uwagi na otoczenie. Może właśnie dlatego nie zauważyły blondyna w pomarańczowo-czarnym dresie przysłuchującego   się ich rozmowie od dłuższego czasu. Jednak gdy rozmowa zeszła na tematy pań domowych, blondyn cicho wskoczył na dach najbliższego z budynków i ruszył w stronę domu.  Wiedziałem że tak będzie, nie dość że nadal mają mnie za demona to jeszcze wieszają koty na Itachim. Przez tą cholerną pieczęć wszystko się wali. Zeskoczył prosto pod drzwi swojego rodzinnego domu. Bezszelestnie wszedł do domu od razu kierując się do swojego pokoju. Tam, bez zastanowienia zwinął się w kłębek na łóżku, przyciskając jaśka do policzka. Przestań się nad sobą użalać gaki. Odwal się rudy zdrajco.  Nie pomogłeś mi nawet wtedy gdy Itachi kazał mi się ubrać w to  głupie kimono. No, skoro jesteś na tyle głupi żeby dać się złapać w genjutsu…. Zamknij się, dobrze wiesz że nigdy nie byłem dobry z wyrywania się z iluzji. Na dodatek ten drań użył Sharingana. Nie rozumiem o co się tak ciskasz. W tym kimonie nareszcie wyglądałeś jak człowiek, nie jak jakiś ćwok. To było babskie kimono!!! Kami-sama, było babskie bo zakrywało całą klatkę piersiową. Uchiha kazał je dla ciebie uszyć na specjalne zamówienie, więc nie jest babskie tylko twoje. Też mi różnica. Gdyby było babskie to te dwie śmiertelne dziwki by chyba o tym mówiły w pierwszej kolejności nie uważasz? Naruto otworzył oczy patrząc wprost  na śnieżnobiałe kimono, doskonale widoczne dzięki otworzonym drzwiczkom szafy.  Może i tak, ale mógł nie mówić że to babskie kimono. Ech.. drażnił się z tobą a ty się jak zwykle dałeś ogłupić.  Jak zwykle jesteś mądry  gdy już jest po wszystkim.  Ale w  przeciwieństwie do ciebie, są chwile gdy jestem mądry. Oj spadaj ty r…..
-NARUTO??!!! Jesteś w domu? – Krzyk Kushiny gwałtownie przerwał rozmowę Naruto i Kyuubiniego.
-HAI!!! JUŻ SCHODZĘ!!! –Naruto niechętnie wstał z łóżka lekko chwiejnym krokiem kierując się ku drzwiom. –Ech, nie mam nawet chwili dla siebie przez ten głupi ślub. –Jęknął cicho schodząc po schodach  do salonu. Jednak tam oprócz Kushiny  zobaczył również Itachiego który zimną wściekłością lustrował go wzrokiem. - Co ty tu….
-Czemu nie masz na sobie ubrań które ci kupiłem? –Przerwał mu ostro Uchiha
-Bo nie zamierzam w nich chodzić. Możesz je sobie zabrać. – Naruto najeżył się gotowy do ataku. Itachi zmrużył oczy.
-Coś ty powiedział?
-Głuchy jesteś? Będę chodził ubrany tak jak mi się żywnie podoba.
-Wracaj do pokoju i się przebierz.
-Nie.
-W tej chwili.
-Zmuś mnie. –Nim Naruto zdołał przemyśleć swoje słowa, już był niesiony na rękach przez czarnowołosego po schodach. –Puść mnie idioto!!!
-Masz się przebrać.
-Nie!
-Czemu? –Itachi kopniakiem otworzył drzwi do pokoju blondyna rzucając go lekko na zbunowane łóżko. Samemu kucając  przy nim i patrząc na narzeczonego. W Naruto coś pękło.
-To twoja wina!! –Wrzasnął rzucając się na starszego ninję i przewracając go na podłogę. –Przez twoje głupie wymysły i bijatyki wszyscy w wiosce o nas gadają!!!! Nie mogłeś się wczoraj powstrzymać przed walnięciem tego gościa, prawda?! Ty…!
-USPOKÓJ SIĘ.- Wrzasnął Itachi łapiąc blondyna za nadgarstki gdy ten zaczął go okładać pięściami. 
-Puszczaj!!!
-Nie, póki się nie uspokoisz.
-Wal się !!!
-Naruto do cholery jasnej!!!! –Krzyknął Uchiha gdy blondyn niespodziewanie wyrwał się z jego uścisku i z całej siły walnął go w nos. Nie mając żadnego wyboru pchnął rzucającego się wściekle blondyna na podłogę i unieruchomił mu nadgarstki nad głową, Naruto w odpowiedzi  wierzgnął lewą nogą idealnie trafiając w żołądek czarnowłosego. Itachi przeklął szpetnie czując przeszywający ból i szybkim ruchem usadowił się na biodrach Namikaze nie pozwalając mu tym samym ponowić ataku na jego wnętrzności. –A teraz blond diable wyjaśnij mi do cholery jasnej za co przed chwilą dostałem, bo jakoś nie przypominam sobie żebym ci coś zrobił.
-Pobiłeś się z tym chłopakiem w knajpie. –Wysyczał wściekle Naruto.
-To jemu wpieprzyłem ,nie tobie.
-Ale mnie wszyscy o to obwiniają.
-Kto cię o to obwinia? Ardon? To mu jeszcze poprawie..
-Nie, nie on, wioska. Przez ciebie wszyscy o nas gadają.
-No i? Przejmujesz się słowami jakiejś bandy ćwoków?
-Bandy ćwoków? Ty wiesz co w ogóle mówisz?
-Wiem doskonale. Powiedz kto cię o to obwinia, konkretnie.
-Po co ci to wiedzieć?
-Potrzebne.
-A co? Może pójdziesz sprać ich wszystkich?
-A żebyś wiedział.
-Zwariowałeś? –Naruto oczyma okrągłymi jak spodki wpatrywał się w Itachiego który wcale nie wyglądał jakby żartował.
-Ja… -Dźwięk otwieranych drzwi  wdarł się pomiędzy słowa Uchihy.
-Przepraszam, ale krzyczeliście i ja…. –Kushina  gwałtownie przerwała widząc w jakiej pozycji znajdują się obaj narzeczeni. –Eee….. ja…. nie przeszkadzajcie sobie. –Czerwonowłosa  szybko zamknęła drzwi od pokoju syna i odeszła sztywno do kuchni. Obaj shinobi ze zdziwionymi minami wpatrywali się w drzwi. Nagle Naruto zdał sobie sprawę z ich dwuznaczej pozycji.
-ZŁAŹ ZE MNIE ZBOCZEŃCU!!!!!!

                                                  ***************************
-Jesteś idiotą.  Itachi dobrze zrobił że tak ci przywalił. – Sol wychodząc razem z Ardonem ze szpitala gromiła go wzrokiem. Sam rudowłosy z podbitym okiem, rozciętą wargą i złamanym nosem i ręką , wyglądał jak ostatnie nieszczęście. –Oczywiście pójdziesz dziś do Itachiego i Naruto-kun i ich przeprosisz.
-Ja? To on mnie tak urządził. –Zaprotestował niebieskooki, lecz urwał widząc jak Akume miażdży  go wzrokiem.
-Jakbyś nie drwił z nich to byś nie oberwał.
-Ja tylko żartowałem, przecież…
-Och, zamknij się już z tymi twoimi nieudanymi żartami. Pójdziesz dziś wieczorem do nich i ich przeprosisz. –Warknęła dziewczyna.
-Nie zamierzam.
-Ardon!
-Czemu ty bierzesz zawsze stronę Itachiego? Jeśli jestem dobrze jestem poinformowany to jesteś moją dziewczyną nie jego. –Rudowłosy  zatrzymał się na środku drogi wpatrując się zacięcie w blondynkę która również stanęła obok niego i bez ostrzeżenia wymierzyła mu siarczysty policzek.
-Ty głupcze. –Wysyczała – Może byś choć raz pomyślał o innych, co? Oni i tak mają już przekichane do końca życia, my powinniśmy ich wspierać a nie…
-Tak pewnie. Itachi zawsze jest najbiedniejszy. –Warknął zirytowany Ardon. – Takie związki jak ich są już akceptowane od lat, niby dlaczego by mieli…
-A może dlatego że oni nie biorą ślubu z miłości idioto!!!
-A niby z czego? Z przymusu? Myślisz że ktokolwiek był by zdolny zmusić Itachiego do czegokolwiek?
-Na przykład jego ojciec pusty łbie!!! Gdyby byli w sobie zakochani widywali by się chyba częściej, nie? Nie znam pary która poznaje się jednego dnia, a żeni się drugiego. –Ardon spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
-Ty naprawdę myślisz, że…
-Ja nie myślę. Ja to wiem. Znamy Itachiego tyle lat. On nie jest typem zakochanego frajera. Zostali zmuszeni do tego małżeństwa, tylko nie wiem jak. –Mruknęła Sol znów wznawiając  wędrówkę przez ulice Konohy. Ardon przez chwilę patrzył na jej oddalającą się sylwetkę, jednak po chwili zerwał się gwałtownie i podbiegł do dziewczyny zrównując z nią kroki.
-Dobrze. Przeproszę ich. Faktycznie zachowałem jak ostatni dureń.- Sol uśmiechnęła się patrząc na swojego chłopaka.
-I  za to cię kocham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz