Ostrzeżenie

UWAGA!!!

Jest to blog o tematyce YAOI czyli miłości męsko-męskiej. Są (lub będą) opisane sceny erotyczne, ale także przeżycia, uczucia bohaterów itp. Jeśli w jakikolwiek sposób jego treść Cię obrzydza, nie podoba się i chcesz to "hejtować" zamiast pomóc w przyszłych rozdziałach to sobie odpuść i za pomocą ładnego, zaczarowanego krzyżyka wyjdź z bloga bez zbędnych nieprzyjemności.

sobota, 18 lutego 2012

Rozdział VII - „Pan młody wywalony z własnego wesela” Część I

Ze znudzeniem wpatrywał się w śnieżnobiałe lilie, którymi udekorowany był cały kościół.  Delikatne, śnieżnobiałe kwiaty nadawały świątyni niepowtarzalny urok, zachwycający każdego z osobna. No, może z małym wyjątkiem. Dla niego kwiaty były jak najbardziej zbędne. Ten cały przepych działał mu na nerwy. Otaczali go ludzie których nawet nie znał. Fałszywe uśmiechy i gratulacje wywoływały  u niego odruch wymiotny. Nienawidził fałszu, a teraz w nim toną, dusił się bez jakiejkolwiek możliwości ratunku.
- Itachi. – drgnął gdy usłyszał znajomy głos obok siebie. Z irytacją wypisaną na twarzy odwrócił się do przyjaciółki która patrzyła na niego ze współczuciem.
- Nawet dziś musisz mnie nachodzić? Przecież już wam powiedziałem, że macie się nie wtrącać. – warknął. Jednak Sol jedynie się uśmiechnęła i bez słowa przytuliła do siebie. Zaskoczony Uchiha, poddał się bez walki.
- Nie będziemy się już wtrącać. Ufam ci i wierze, że wiesz co robisz. – szepnęła odsuwając się od niego lekko, by spojrzeć mu prosto w oczy. – Dlatego, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, Itachi-kun. Dbaj o Naruto-kun. – Itachi z zaskoczeniem wpatrywał się w odchodzącą przyjaciółkę, która wróciła do swojej ławki, siadając obok Ardona. Czując na sobie jego wzrok, spojrzała na niego z lekkim pocieszającym uśmiechem. Itachi mimowolnie odpowiedział jej tym samym. Arigato, Sol. Arigato za ratunek. Odwrócił wzrok od kunoichi, lustrując wzrokiem wszystkich obecnych w świątyni. Połowę gości kojarzył tylko z widzenia lub z misji, reszta była mu zupełnie nie znana. Lista gości którą dostarczył ojcu została na jego oczach porwana i wyrzucona do kosza.  No, pewnie. Co go obchodzi moje zdanie nawet w kwestii mojego własnego ślubu? Prychnął  gniewnie  myślach, jednak choć znów się w nim gotowało, nie dał po sobie niczego poznać. Nadal stał obok kapłana przy ołtarzu z beznamiętnym wyrazem twarzy. Jedynie oczy go zdradzały. Dwa płonące, czarne tunele. Jednak, i one złagodniały gdy po świątyni rozległa się cicha pieśń, wraz z mijającymi sekundami przybierająca na sile. Goście jak pod wpływem zaklęcia, błyskawicznie wstali z miejsc  na których do tej pory siedzieli i odwrócili się w stronę głównego wejścia świątyni,  którym stał Naruto z niepewnym wyrazem twarzy. Uzumaki stał nieruchomo, wpatrując się z narastającym panicznym strachem na gości zgromadzonych w kościele. Co ja tu robię do cholery? Ja nie mogę tu zostać , nie mogę dotrzymać umowy. Panika narastała w nim z sekundy na sekundę. Bukiet białych róż, które trzymał w rękach przy piersi, zaczęły powoli wyślizgiwać mu się z rąk, a on sam zrobił szybki krok w tył. Zatrzymała go jednak kobieca dłoń, która popchnęła go ponownie do przodu. Spanikowany spojrzał na stojącą za nim matkę.
- Co ty wyprawiasz Naruto? Itachi już na ciebie czeka. – Wyszeptała zaskoczona Kushina. Itachi….tachi……achi….chi.. Naruto jak zahipnotyzowany odwrócił głowę w stronę ołtarza, stojący przy nim Uchiha kiwną do  niego zachęcająco jednocześnie uśmiechając się do niego ze zrozumieniem. Nie mogę go zawieść. Pomyślał Naruto biorąc głęboki oddech. Spokojnie, muszę tylko podejść do Itachiego, potem już będzie z górki. Zbierając w sobie resztki odwagi i samozaparcia, ruszył w stronę narzeczonego, w rytm kościelnej pieśni, rozbrzmiewającej od chwili jego przybycia.
                                                **********************************

- No stary…. Powodzenia na nowej drodze życia. – zarechotał młody Inuzuka klepiąc go po plecach ze złośliwą uciechą. Naruto prychnął i  osunął się od niego. – I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno mówiłem, że żadna cię nie zechce. A tu proszę wychodzisz za mąż, księżniczko.
- Aż tak bardzo nie lubisz własnych zębów? – wycedził zirytowany blondyn piorunując szatyna spojrzeniem.
- Oj, oj. Złość piękności szkodzi Naru-chan.
- Zamknij się, Inuzuka.
- Uspokójcie się obaj. Ehhh jesteście upierdliwi. – ich małą sprzeczkę przerwał głos Shikamaru. Naruto spojrzał na niego wściekły.
- To ten idiota zaczął.
- Ależ słońce….
- Zamknij mordę!
- Spokój. – warknął na nich zirytowany Nara. -  Wszyscy się na nas gapią, jeśli będziecie dalej się tak wydzierać to wywalą nas stąd , mimo że to ślub Naruto. – Inuzuka westchnął.
-Już widzę te nagłówki. „Pan młody wywalony z własnego wesela” . Nieźle brzmi, co nie?
-„Pan młody na własnym weselu pobił idiotę” Brzmi znacznie lepiej! – ryknął Naruto gdy jego zaciśnięta pięść wystrzeliła w kierunku szczęki szatyna. Jednak nie dotarła ona do celu, zatrzymana w połowie drogi. Obca dłoń niczym imadło zakleszczyła się na jego nadgarstku, nie pozwalając mu dokończyć ataku. Naruto zaskoczony wbił spojrzenie w właściciela ręki.
- Sasuke? Co ty robisz do cholery? – warknął zirytowany Uzumaki wyrywając dłoń z uścisku młodego Uchihy. Lód widoczny w czarnych tęczówkach sprawił że przeszedł go dreszcz. Goście weselni zainteresowani kłótnią, wpatrywali się w nich zaintrygowani.
- To raczej moja kwestia. – syknął rozzłoszczony Uchiha. – Może i twoi przygłupi rodzice pozwalali ci na takie zachowanie, ale odkąd jesteś Uchiha masz się zachowywać przyzwoicie. Dotarło? – gniew i nienawiść wręcz wyciekała z każdej jego komórki , a w  oczach jarzył się sharingan. Ogłuszony własną wściekłością nie dostrzegł, pięści szybującej w jego kierunku. Dopiero dotkliwy ból uświadomił mu co dzieje się na około niego. Jednak nawet on nie stłumił czystej  nienawiści którą wywoływał blondyn stojący przed nim.
- Ty sukinsynu.  Za kogo ty się uważasz? Jak śmiesz obrażać moich rodziców? – wycedził wściekły Naruto mierząc Uchihe wściekłym spojrzeniem. Sasuke podnosząc się ze szczątków weselnego stołu ani na sekundę nie spuszczał spojrzenia z Uzumakiego.


Witam, ^^” wiem znów długo mnie nie było. Jakoś nie mogę się przełamać. Dziś wstawiam jedynie połowę rozdziału, ponieważ nie udało mi się go dokończyć na dziś , a chce wam pokazać że jeszcze żyję. Część druga pojawi się najpóźniej w następną niedzielę i obiecuję(ale nie gwarantuję), że będzie dłuższa. Nie pozostaje mi nic innego jak prosić was o cierpliwość.
P.S Naprawdę się staram TT.TT

3 komentarze:

  1. Notka fajna (jak zwykle). Szkoda,że tak rzadko piszesz, naprawdę lubię twój blog. Przynajmniej wiem, że nie zawiesiłaś go lub no nie wiem przestałaś w ogóle pisać. Na następną notkę poczekam ile będzie trzeba, bo warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz następną nocie bo aż skacze z radości jak przeczytałam tą ! < 33 xD

    OdpowiedzUsuń