Ostrzeżenie

UWAGA!!!

Jest to blog o tematyce YAOI czyli miłości męsko-męskiej. Są (lub będą) opisane sceny erotyczne, ale także przeżycia, uczucia bohaterów itp. Jeśli w jakikolwiek sposób jego treść Cię obrzydza, nie podoba się i chcesz to "hejtować" zamiast pomóc w przyszłych rozdziałach to sobie odpuść i za pomocą ładnego, zaczarowanego krzyżyka wyjdź z bloga bez zbędnych nieprzyjemności.

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XIII



Nigdy więcej…

Szedł drogą powoli, jakby niechętnie. Choć wschodzące słońce kusiło go swym pięknem, a otaczający zewsząd las, cichym szumem  zachęcał do poznania jego najgłębszych tajemnic, on nieustannie je ignorował. Bezustannie wpatrywał się w plecy, idącego zaledwie parę kroków przed nim , mężczyzny. Oderwał na chwilę od nich wzrok, tylko po to by zlustrować go oceniającym spojrzeniem . Wysoki, umięśniony, silny.  Choć nie widział jego twarzy doskonale potrafił odtworzyć ją z pamięci. Czarne tajemnicze oczy, miękka grzywka delikatnie na nie opadająca, wąskie krwisto czerwone usta które ciągle go prowokują, układając  się w zadziorny uśmiech. Cholerny ideał… Westchnął. Kiedy to wszystko zaszło aż tak daleko? Jeszcze niedawno jedynym problemem była kłótnia z głupim Uchiha czy mini wojna prowadzona z matką o porządek w pokoju. A teraz… miał męża… jego odwieczny rywal chce go zabić… ojciec go unika. Jedyne, czego był na sto procent pewien, że nic już nie będzie tak jak dawniej. Ale chociaż nie był w tym sam. Nikły uśmiech zawitał na jego przygnębionej twarzy, jednak po chwili przemienił się w pełen bezradności grymas. Ja… Itachi… to niewykonalne. Iruka-sensei i Kakashi-sensei kochają się, nikt ich nie zmuszał do związku …a my? Dopiero, co pogodziłem się z myślą, że jesteśmy na siebie skazani na resztę życia… a teraz to… Mimowolnie jego wzrok zjechał na dolne partie ciała młodego Uchihy. Nie! Gwałtownie potrząsnął głową. O czym ja do diabła myślę? Ja nie mogę… to...nie… naprawdę jestem odmieńcem. Przecież powinno mnie do tego ciągnąć… a ja… Itachi za bardzo,  wszystko komplikuje. Przecież mógł to zrobić w Konoha. To przecież… i tak…
-Naruto? –Zdumiony spojrzał na Itachiego wyciągającego do niego rękę. Lekki uśmiech na twarzy Uchihy sprawił, że wbił spojrzenie w ziemię gwałtownie się zatrzymując. Po chwili poczuł chłodną dużą dłoń robiącą artystyczny nieład na jego głowie. –Za dużo myślisz. –Spokojny ciepły głos Itachiego zmusił go do spojrzenia mu w oczy.
-Twój ojciec był wściekły. –Burknął znów odwracając wzrok.
-Mój ojciec nie ma nic do gadania.
-Ale…
-Naruto. Nie ma żadnego ” ale”. Na początku  zmusili nas do małżeństwa, a teraz chcą manipulować naszą najbardziej intymną sferą życia. Nie obchodzi mnie, co ojciec myśli o naszym wyjeździe. I tak już wystarczająco zniszczył mi życie. –Naruto gwałtownie cofnął się do tyłu,  zrzucając się tym samym delikatną dłoń Uchihy. Zmusili na… chcą manipulować… zniszczył mi życie… zniszczył… Więc,  jednak … a ja się tylko łudziłem, jak głupek …jak zwykle wszystko psuję …a przecież ja… nie chcę źle…
-Wracajmy do Konohy, Itachi. – Mruknął nadal na niego nie patrząc. Uchiha zmarszczył brwi, zbliżył się do współmałżonka i  delikatnie uniósł jego głowę by móc spojrzeć mu prosto w oczy.
-Co się dzieje ? –Niepewny uśmiech wpłyną na usta Naruto.
-N-nic. Po prostu nie chce byś tracił na mnie czas, bo…
-Chyba umawialiśmy się na coś, prawda? -Przerwał mu chłodnym tonem nie pozwalając by ponownie odwrócił wzrok. –Mieliśmy nie zakładać masek, gdy jesteśmy sami…
-Ale ja nie…
-Po prostu mi powiedz, nie uciekaj. Nie patrz na mnie przez pryzmat innych osób, Naruto. Jestem inny.. Tak, jesteś inny i dlatego zrobię, co w mojej mocy by nie przysporzyć ci już więcej problemów. Obiecuję, Itachi. Nie będę więcej ci wchodził w drogę.
-Wszystko jest w porządku, Itachi. Chodźmy już… - Nieco chwiejnym krokiem ruszył przed siebie doskonale zdając sobie sprawę z badawczego wzroku męża, spoczywającego na nim. Nigdy więcej, Itachi. Nigdy więcej…
                                                                           ***
Przez kilkanaście sekund mierzyli się wzrokiem, jak gdyby szukając słabości w swych oczach. Choć nie odzywali się do siebie, nie wykonali nawet najmniejszego gestu świadczącego o ich nastawieniu, temperatura w pomieszczeniu podskoczyła gwałtownie o kilka stopni, zwiastując nadchodzącą burzę.
-Chyba się przesłyszałem. –Cichy syk przeciął złowrogą  ciszę. Naruto drgnął gwałtownie przenosząc niedowierzający wzrok ze swojego męża, na głowę klanu Uchiha.
-Nie, ojcze. Doskonale słyszałeś, lecz jeśli nadal masz wątpliwości. Powtórzę. Przez miesiąc, ja i mój mąż będziemy nieosiągalni. Nie życzę sobie żadnego tropienia czy podsłuchiwania. Poradzimy sobie sami. –Beznamiętny ton Itachiego, dodatkowo rozjuszył Fugaku.
-Nie zadajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, Itachi. Od tego zależy moje życie, przyszłość klanu. Wasze zachowanie przez ostatnie kilka dni, nawet nie wiesz ile wstydu przyniosłeś własnej rodzinie.
-Jesteś hipokrytą, ojcze. Robiłem dokładnie to, co mi kazałeś. –Naruto odwrócił wzrok, intuicyjnie robiąc krok do tyłu, w stronę drzwi. Czyli to wszystko…? Żaden z mężczyzn nie zwrócił jednak na niego uwagi.
-Jak śmiesz…?!
-Nie przyszedłem tutaj by prosić się o pozwolenie, lecz poinformować o naszym wyjeździe. Hokage również jest świadomy sytuacji, więc wolałbym byś nie przysparzał nam dodatkowych problemów. A teraz żegnam. – Odwrócił się i wyciągając rękę do blondyna, który po chwili zastanowienia przyjął ją, ruszył w stronę drzwi.
-Twoje życie należy do klanu. Nie zapomnij o tym, Itachi. –Warknął Fugaku, gdy para wychodziła.
-Nigdy mi nie dasz o tym zapomnieć, ojcze. –Cichy, lecz stanowczy głos przebił się ponad dźwięk zamykanych drzwi.
                                                                                  ***
-Jesteśmy na miejscu. –Cichy głos męża, wyrwał go z objęć niezbyt miłych wspomnień. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że droga, którą podróżowali od tygodnia skończyła się, a oni stoją naprzeciwko potężnej bramy świątyni. Las, który zewsząd ich otaczał, delikatny szum pobliskiej rzeki oraz misterne zdobienia wyrzeźbione na bramie nadawały temu miejscu, przyjazną i czystą atmosferę. Itachi uśmiechnął się lekko do niego, po czym ruszył w kierunku bramy, która niczym zaczarowana zaczęła uchylać swe ciężkie wrota ukazując piękną starożytną budowlę. Zamrugał zaskoczony, co prawda rzadko bywał w świątyniach, lecz świątynia Ognia, w której był kilka razy z ojcem, diametralnie różniła się od tej, w której mieli chwilowo zamieszkać. Zbudowana była z białych cegieł oraz marmuru, natomiast dach został pokryty ciemnozieloną blachą. Od bramy do wejścia świątyni prowadziła szeroka, wyłożona marmurem ścieżka, otoczona z dwóch stron,  wysokimi marmurowymi kolumnami z wizerunkami gwiazd i księżyca na szczycie. Sama świątynia była potężną budowlą , o dużych szerokich oknach oraz  szerokich schodach kończących się tuż przy wejściu do świątyni. Wokół budynku rosła soczysto zielona trawa oraz niezliczone gatunki kwiatów, krzewów i drzew. –I jak ci się podoba? –Spojrzał na męża, który wpatrywał się w niego wyczekująco.
-Pięknie, ale nie spodziewałem się, że jakakolwiek świątynia może tak wyglądać, tu jest za bardzo…
-Swobodnie ? – Itachi uśmiechną się, gdy przytaknął. – Kapłanka Mido jest dość ekscentryczną osobą. Nigdy nie lubiła ponurej atmosfery świątyń, dlatego gdy tylko objęła władzę, zmusiła mnichów by zmienili otoczenie według jej uznania. Oczywiście niektórych rzeczy nie mogła zmienić. –Mruknął Uchiha kiwając głową w stronę jednej z mijanych kolumn. –Ale i tak całkowicie odmieniła to miejsce.
-Taaak. –Westchnął ponuro syn Yondaime. – Jednak chyba schody są obowiązkową częścią każdej świątyni.-Stęknął stojąc u ich stóp i lustrując śnieżnobiałe stopnie ponurym spojrzeniem.
-Oh? Myślałem, że to ja jestem staruszkiem. –Parsknął widząc niechętną minę męża, po czym powoli zaczął wspinać się ku wejściu do świątyni.
-Bo nim jesteś. – Mruknął niechętnie Naruto doganiając go na schodach.  Itachi wbił w niego uważne spojrzenie.
-Naruto? Czy coś się st …
-Nie, nic. Chodźmy już. –Przerwał mu gwałtownie, przyśpieszając kroku.
-Ale Na…
-Po prostu chodź. –Warknął zirytowany będąc na już na szczycie schodów, po czym zniknął za mosiężnymi drzwiami świątyni, zostawiając zamyślonego Itachiego w tyle.
                                                                               ***
Westchnął ciężko opadając na kanapę. Był sam i czuł się z tym zadziwiająco dobrze. Całodobowa obecność Itachiego podczas ich podróży, ciążyła mu jak kula u nogi. Nie miał czasu dla siebie, by pomyśleć, by poukładać sobie wszystko od nowa. Czuł się ciągle obserwowany, oceniany... Powoli nie mógł już znieść uczucia, które doskwierało mu za każdym razem, gdy Uchiha na niego patrzył. A przecież wcześniej… czuł się przy nim swobodnie. Tak jakby mąż był jego pokrewną duszą. Wszystkie jego docinki, przekomarzanki, uśmiechy… to jak obejmował go ramieniem i przytulał do siebie… naprawdę czuł, że Itachi jest mu bliski jak nikt inny. Jednak… mylił się. Zwinął się w kłębek, wtulając policzek w miękkie obicie kanapy. Jak zwykle zrobił z siebie kompletnego idiotę. Parsknął urwanym śmiechem dusząc w sobie niechciane łzy. Znów przez własną głupotę dał się zranić. A przecież on… chciał tylko by ktoś go w końcu zaakceptował takim, jakim jest. Przez ten krótki moment czuł, że to Itachi jest tą pierwszą osobą, która widzi w nim człowieka. Nie pojemnik na demona czy syna swojego przełożonego, ale człowieka… Skąd mógł wiedzieć, że to tylko sztuczka by uśpić jego czujność? Uchiha zawsze dbają tylko o swój tyłek. Jesteś żałosny Uzumaki. Jego ciałem wstrząsnął spazm, gdy tamy puściły a po pokoju echem odbił się odgłos płaczu. Żałosny…
                                                                                   ***
CDN.

Witam ponownie :).  Przepraszam, że tak długo mi z tym zeszło i rozdział jest krótki, ale prawdę mówiąc ciężko mi się go pisało. Muszę się znów wtopić w tą historię, bo lekko wypadłam z rytmu, chociaż przy okazji znalazłam kilkanaście błędów w opowiadaniu, które będę się starała wyprostować. Kolejny rozdział postaram się dodać  jak najszybciej, choć nie mam pojęcia kiedy to zrobię.

Dziękuję, że nadal ktoś czytam moje wypociny mimo tak długiej przerwy :). Jestem pełna podziwu dla waszej cierpliwości. Mam nadzieję, że powyższy rozdział was nie zawiódł.
Do następnego :).

8 komentarzy:

  1. W0itam. Rozdział ciekawy ale ... krótki :) Jestem porostu szczęśliwa, że mogę znowu czytać twoje opowiadanie :) Strasznie jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja jak Naruto poradzi sobie z zaistniałą sytuacją, oraz mam nadzieje, że jednak jakieś uczucie się zrodzi ^.^ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Życzę dużo weny XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, rozdział jak zwykle świetny. Strasznie mi szkoda Naruto, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży. Sorry, że tak późno, ale w szkole mnóstwo nauki i dopiero teraz miałam czas zajrzeć na twój blog. Bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam kolejny rozdział. Co tu dużo mówić, uwielbiam twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim cieszę się jak szalona na nową część:) Historia mnie tak bardzo ujęła, że nawet trudno mi zwracać uwagę na niedociągnięcia. No ale, tutaj rzuca się w oczy to, że jeszcze nie do końca wkręciłaś się w te wydarzenia. Brakuje jakiegoś łącznika, czegoś co wyraźniej pokaże czemu Naru zmienił swoje nastawienie do Itachiego. Podejrzewam, że blondyn czuje się tak beznadziejnie przez słowa "I tak już wystarczająco zniszczył mi życie" jednak nie wydaje mi się aby Naruto był kimś, kto załamałby się po czymś takim. Za to bardzo ładnie poprowadziłaś Naru przez etap zwątpienia w siebie i w Itachiego - logicznie i składnie. Taka mała uwaga: po myślniku (zarówno "krótkim" jak i pauzie) wstawiaj spację. Wiem, że word po takim zabiegu z miejsca robi ci tabulację, ale jeśli będziesz to poprawiać na gotowym tekście to takie coś się nie zdarzy.

    Pozdrawiam, eQ:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały rozdział... oj Naruto, Naruto źle interpretujesz słowa Itachiego, on Cię darzy bardzo silnym uczuciem.... ach jakbym chciała aby Iatachi słyszał te słowa Naruto, i mu dokładnie wyjaśnił jakie emocje nim targają....
    jeszcze tak zapytam dało by się odblokować w komentarzach opcję „anonimowy” może wtedy i więcej jeszcze zawitało osób, bo ja sie muszę przyznać, że długo nie komentował, dopóki nie założyłam tego konta na google....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę podziękować Akumie B za podsycenie Ci pomysłu o "anonimowym koncie". Jestem z tą historią praktycznie od początku i wiele razy chciałam ją skomentować ale jakoś zawsze się zniechęcałam. Zniechęcenie spowodowane było brakiem wyżej wymienionej opcji komentowania. Chcę Cię przeprosić za małą siłę woli jaką się wykazałam.

    A teraz konkrety o rozdziale:

    1.Po pierwsze bardzo się cieszę, że wróciłaś i że chcesz dalej kontynuować tą historię.

    2. Po drugie faktem jest, że Naruto błędnie odczytał słowa Itachiego ale i on nie jest bez winy. Powinien lepiej dobierać słowa. Rozumiem, że to wywróciło mu życie do góry nogami ale powinien też postawić się w sytuacji Naruto, która według mnie jest gorsza. Zawsze uważany za demona, nieszanowany. Trochę mnie to dziwi zważywszy na fakt, że jakimś cudem jego rodzice żyją i powinni pilnować tego w jaki sposób ich syn jest traktowany.

    3. Po trzecie strasznie szkoda mi Naruto odkąd dowiedziałam się o tym gwałcie. Rozumiem dlaczego Minato go unika, ja też nie wiedziałabym jak się w takiej sytuacji zachować, co powiedzieć, nie wiem czy umiałabym nawet mojemu dziecku spojrzeć w oczy. Jestem ciekawa czy Naruto kiedykolwiek dowie się prawdy o swojej przeszłości.

    4. Po czwarte wiem, że to jest głównie blog poświęcony miłości ale moim zdaniem jako iż jest to opowiadanie o ninja powinny znaleźć się w nim jakieś misje. Może nie teraz, bo teraz są ważniejsze sprawy do załatwienia ale powiedzmy po ich powrocie ze świątyni? No nie wiem może Naruto będzie unikał Itachiego i będzie brał więcej misi, bardziej niebezpiecznych albo będzie zajęty trenowaniem drużyny( w końcu ma jedną, przynajmniej zakładał się z Hokage o misje dla niej).

    5. Po piąte jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz wątek Sasuke, już się nie mogę doczekać jego działań.

    6. Po szóste i obiecuję, że już ostatnie nie mogę się doczekać kiedy Itachi zacznie zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć. Oczywiście to samo tyczy się Naruto ale jakoś wydaje mi się, że w tym przypadku pójdzie to oporniej. :)

    No troszkę się rozpisałam ale korciło mnie już od kilku rozdziałów, więc od ponad roku, żeby coś napisać! W każdym bądź razie z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału, życzę mnóstwa weny. Rozumiem też, że z rozdziałami może być krucho, bo sama mam w tym roku naukę i też nie mam zbyt dużo czasu ( na moje nieszczęście zdaję przedmioty ścisłe T_T ale już taki los biol-chemów). Możesz jednak być pewna, że jakoś zagospodaruję sobie czas i zajrzę tu w nadziei na nowy rozdział, który odciągnie mnie od książek :) Pozdrawiam i życzę dobrze zdanej matury!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. No naprawdę fajny blog ;) mam nadzieje że następny odcinek będzie jak najszybciej .. nie mogę się już doczekać ;_

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie powrót , długo na to czekałam mam nadzieję że wreszcie się dowiem dlaczego Sasuke tak źle zareagował na wieść o ślubie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Notkaaa ;3 jaj ja się cieszę że ktoś pisze tak genialnego bloga ! Kochammm ♥♥ ~Arnuka

    OdpowiedzUsuń