Ostrzeżenie

UWAGA!!!

Jest to blog o tematyce YAOI czyli miłości męsko-męskiej. Są (lub będą) opisane sceny erotyczne, ale także przeżycia, uczucia bohaterów itp. Jeśli w jakikolwiek sposób jego treść Cię obrzydza, nie podoba się i chcesz to "hejtować" zamiast pomóc w przyszłych rozdziałach to sobie odpuść i za pomocą ładnego, zaczarowanego krzyżyka wyjdź z bloga bez zbędnych nieprzyjemności.

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział XIV



Uczucia


- Jesteś idiotą.
- Słucham ? –  Kapłanka spojrzała na niego z irytacją.
- Nie dość, że kretyn to na dodatek głuchy. –  Prychnęła, po czym kontynuując przerwaną przechadzkę jedną z wysypanych żwirem ogrodowych ścieżek, minęła zaskoczonego Uchihę. Ten jednak szybko się zreflektował i ruszył za nią.
- Nie jestem głuchy, jednak nie rozumiem …  
- To nie jest kolejny Uchiha, Itachi. – Młoda kobieta gwałtownie zatrzymała się i odwróciła w stronę swojego rozmówcy.  Czarnowłosy przystanął lustrując ją beznamiętnym wzrokiem.  –On jest wyjątkowo wrażliwy..
- Wiem. – Przerwał jej, jednak kapłanka jedynie uśmiechnęła się smutno i mrużąc delikatnie oczy pokręciła przecząco głową, jakby ze zmęczeniem.
- Nie, Itachi. Właśnie ty tego nie wiesz. Traktujesz go jakbyś miał do czynienia z Sasuke. To prawda,  są w tym samym wieku i należą do tej samej drużyny ale to dwie zupełnie inne osoby.  Twój brat może i nie był rozpieszczany przez waszego ojca, ale miał ciebie. Jego cierpienie polegało wyłącznie na tym, że nie był w stanie sprostać oczekiwaniom Fugaku. A Naruto… Może i jego rodzice starali się zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo, ale nienawiść zewsząd go otaczająca głęboko go zraniła. Sasuke wystarczyło przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale taka sztuczka nie działa na Naruto. On musi wiedzieć, co do niego czujesz. Nie mówię o miłości, to za dużo jak na tak krótki okres czasu, ale zwykłe zainteresowanie, sympatia… Ludzie skrzywdzili go już tak wiele razy.
- Ja go nie skrzywdzę. – Zaprotestował gwałtownie Itachi.
- Owszem, ale czy on to wie? –  Spytała delikatnie patrząc młodemu Anbu prosto w oczy. – Czy powiedziałeś mu jak bardzo jest dla ciebie ważny? Czy zapewniłeś go, że niezależnie od sytuacji będziesz obok?  – Bez słowa odwrócił wzrok. – Sam widzisz. – Z westchnieniem podeszła do stojącej najbliżej ławki i na niej usiadła wbijając wzrok w niebieskiego motyla przelatującego obok. Itachi nadal stał na środku ścieżki, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt.
- On cię ciągle obserwuje, Itachi. Każdą twoją reakcję, każdy gest, każde słowo… Sam najlepiej powinieneś wiedzieć, że rana zadana złym słowem boli o wiele bardziej niż ta fizyczna. – Uchiha zmierzył ją badawczym spojrzeniem, lecz ona nadal niewzruszenie obserwowała błękitnego owada, który usiadł na jednej z Piwoni rosnących naprzeciwko ławki.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Powinieneś uważać na to, co przy nim mówisz. 
- Nie rozumiem. – Mido spojrzała na niego wyzywająco, tracąc chwilowo zainteresowanie motylem.
- Genialny Itachi nie rozumie. A to dobre…
- Nie kpij. – Warknął podchodząc do niej szybkim krokiem.
- Nie boję się ciebie, więc oszczędź sobie. – Mruknęła od niechcenia i odwróciła spojrzenie, jakby całkowicie tracąc zainteresowanie jego osobą.
- Przestań wreszcie ze mną pogrywać, Mido. – Warknął stojąc obok wciąż siedzącej kapłanki. Spojrzała na niego sztucznie zdziwiona.
- Och? Nie umiesz czytać w moich myślach?
- Mido… - Westchnęła ciężko kręcąc głową ze zrezygnowaniem.
-Uchiha to nie klan geniuszy, lecz głupców ślepych na uczucia innych. Ja umiem zdenerwować cię kilkoma słowami, ponieważ nie wiesz, jakie mam zamiar, co w danej chwili myślę. Nie wiesz czy kłamię, czy naśmiewam się z ciebie.  Dokładnie tak samo czuje się Naruto. Ty coś palniesz nie patrząc na to jak on może to odebrać, a on cierpi.  Nie jesteś złym człowiekiem, Itachi. Ale tak jak już mówiłam głupim.  Nie wydawał ci się jakiś dziwny, od opuszczenia Konohy? –Itachi  zmarszczył brwi.
-Skąd ty …
- Zapominasz, że należę  do gwiezdnych kapłanek. Doskonale rozpoznaję uczucia jakie targają ludźmi którzy przekroczą prób mej świątyni. A twój mąż jest tak przerażająco smutny i niepewny… - Usiadł obok niej.
- Jestem nieodpowiednią osobą. Nie potrafię go uszczęśliwić. Ja…
- Pragniesz go.  –Przerwała mu patrząc przed siebie. – To nic złego.
- Po  tym co przeszedł? Nie powinienem nawet o tym myśleć.  – Warknął chowając twarz w dłoniach.
- Nie jesteś dzieckiem, Itachi. Masz prawo, a nawet obowiązek pożądać własnego współmałżonka. Widziałam go przez okno gabinetu, jest piękny. Masz szczęście. – Uśmiechnęła się lekko, jednak zaraz spoważniała. – Gwałt jest rzeczą straszną. Fakt. Ale klin klinem, Itachi. – Uchiha drgnął i gwałtownie podniósł głowę uważnie lustrując wzrokiem przyglądającą mu się kapłankę.
- Co ty…
- On boi się stosunku, więc zmień jego zdanie na ten temat. Zresztą chyba po to tu przybyliście, prawda?  - Spytała retorycznie powoli wstając z ławki i powoli ruszając w stronę świątyni. –Dziś wieczorem, wschodnie źródło. Będzie całkowicie uległy, już ja się tym zajmę.
- Dziś?! – Wykrzyknął Itachi gwałtownie podrywając się z ławki. – Ale..
- Zmyj z niego brud i uczyń go swoim, Itachi. - Kapłanka zatrzymała się i przez ramię obejrzała się na bruneta i z lekkim uśmiechem odeszła, zostawiając Uchihę samego.
                                                                           ***
- Sasuke - kun ! Zwolnij trochę! – Głośny krzyk sprawił, że stado wystraszonych ptaków poderwało się gwałtownie do lotu.
- Sakura. Nie wiem czy dobrze mnie zrozumiałaś, ale jesteśmy na misji szpiegowskiej, więc był bym niezmiernie wdzięczny gdybyś nie informowała wroga o naszym położeniu. – Warknął zirytowany Kakashi. Dziewczyna zmieszana spuściła wzrok.
- Gomen. – Mruknęła cicho i przyśpieszyła, aby dogonić ciągle ignorującego ją ukochanego. – Sasuke – kun! – Krzyknęła ponownie zanim zdążyła się powstrzymać.
- Sakurrra… - Warkot za jej plecami sprawił, że z zadziwiającą prędkością dogoniła młodego Uchihę, który nawet nie spojrzał w jej stronę. Nie widział gałęzi, po których skakał ani drzew, które mijał. Przed oczyma miał ciągle twarz Uzumakiego. Jego spojrzenie, gdy powiedział mu prawdę. Zimny grymas wykrzywił wargi młodego Uchihy. Tak… Uzumaki zdecydowanie na to zasłużył… A on się dopiero rozkręca…  Zaśmiał się, zadowolony i nie zwracając najmniejszej uwagi na towarzyszy zeskoczył z gałęzi wprost na uzbrojonego po zęby ninję z wioski lawy. Kakashi zmrużył oko obserwując swojego podwładnego już od dłuższego czasu. Coś tu nie grało, ale on nie był pewny co i to właśnie budziło w nim największy niepokój. Sasuke był zdolny do wszystkiego. Nie miał pojęcia, o co chodzi, ale jedno było pewne. Nie może mu pozwolić działać, cokolwiek młody Uchiha zamierza, on musi pokrzyżować mu plany. Uchylił się przed nożem lecącym wprost na jego głowę i spojrzał na mięśniaka szykującego się do ponownego ataku. Cóż pomyślę o tym później… Wyjął kunai i skoczył.
                                                                            ***
Lubił podziwiać wioskę z okien swojego gabinetu. Widok mieszkańców zajętych swoimi codziennymi obowiązkami uspokajał go. Był niczym balsam na zszargane nerwy. Jednak nie tym razem. Poczucie winy, wściekłość oraz niepokój wręcz go dusiły. Jego wzrok bezwiednie powędrował w stronę głównej bramy. Wiedział, że źle to rozegrał. Powinien porozmawiać z Naruto, podtrzymać go na duchu, być przy nim. Zamiast tego wybrał łatwiejszą drogę, ucieczka przed odpowiedzialnością była jedynym zachowaniem, na które go było stać. Zamiast stanąć po stronie syna, unikał go niczym trędowatego. Stchórzył. On największy z Hokage tak po prostu stchórzył.
- Minato? – Czując delikatną dłoń na ramieniu drgnął i odwrócił się do żony. Kushina pogładziła go delikatnie po policzku uśmiechając się smutno. – Wszystko będzie dobrze. Itachi się nim zaopiekuje. Nie martw się.
- Takie słowa z twoich ust? – Mruknął wtulając się w ciepłe objęcia żony. Pani Namikaze zaśmiała się cicho.
- Wiem to zawsze ja się o niego panicznie zamartwiałam, ale tym razem czuję, że nic mu nie będzie.  –Yondaime bez słowa przytulił ją mocniej. Bo nie widziałaś jego spojrzenia, gdy opuszczali wioskę…
                                                                              ***
„…uczyń go swoim, Itachi. „Przystanął na schodach. Zamknął oczy, a umysł od razu przywołał obraz uśmiechniętej twarzy męża.” …swoim…  Ita…ch…i  ta…ak dobrze… Uchiha momentalnie zerwał się i biegiem pokonał resztę schodów. Obraz nagiego męża, na łóżku, pod nim był zbyt kuszący. „…swoim...”
-Naruto…
                                                                              ***


CDN…





Hej :) trochę mi zeszło i rozdział znów krótki ale nie mogę chwilowo znaleźć czasu na pisanie więc z napisaniem następnej części może mi trochę zejść  ^^”.
Anka L : Wiem, że krótki ale ja już tak mam. Jak już wymyślę, jaką sceną ma się kończyć rozdział to po prostu nie mogę napisać więcej, aktywuje mi się jakaś blokada i  koniec . Ale spróbuję się poprawić ;P A  co do uczucia to zrodzi się, ale w swoim czasie :)
Mada : Lubię się nad nim znęcać :) Poza tym zawsze musi ktoś cierpieć żeby pojawił się książę na białym koniu, prawda?
eQ : Tak coś czułam, że za bardzo zmieniłam jego nastawienie, próbowałam czymś to zatuszować ale jak widać nie za bardzo mi to wyszło. :/ Ale spróbuję to jeszcze wyprostować i wyjaśnić. Próbowałam pilnować spacji i kilka razy sprawdzałam, więc powinna być wszędzie.
Akuma B : Wyjaśni…
 Dziękuję :). Nawet nie wiedziałam, że komentarze są zablokowane. Nie miałam pojęcia, że to jest możliwe ^^”. Naprawdę dzięki :).
Anonimowy : To raczej ja powinnam przeprosić ciebie za niechlujstwo  :/. Co do twojego komentarza, ten rozdział powinien ci się spodobać bo chyba zahaczyłam o przynajmniej trzy punkty :). Dałaś mi natchnienie na rozwiązanie niektórych problemów :).
Witam w klubie :) morduję się dokładnie z tym samym kierunkiem :)
Anonimowy : Trochę trzeba było poczekać ^^”
R Rebel : Najlepsze jest to że ja byłam święcie przekonana, że już to wyjaśniłam. Ale jak zwykle nie umiem dokładnie opisać własnej wizji ^^”. Obiecuję poprawę :)

Do następnego :*

15 komentarzy:

  1. Powinien się podobać, a podoba mi się BARDZO!!!! Nie sądziłam, że moje wywody weźmiesz sobie do serca. Jednak jest mi z tego powodu bardzo miło! Dziękuję za wspomnienie o mnie w komentarzu końcowym :) Powiem Ci, że nie liczyłam o ile punktów zahaczyłaś, ale prawdą jest, że ten rozdział był dużo bardziej zróżnicowany niż poprzednie.
    Cieszę się, że zamieściłaś rozmowę Itachiego z Mido, na reszcie możemy poznać jego prawdziwą twarz i uczucia. Wcześniej pełno było Naruto, a tu proszę taka niespodzianka z resztą bardzo miła. A właśnie ciekawe jak kapłanka chce tak szybko go namówić do uległości.
    Haha no i pojawia się Sasek!! :)
    Należy Ci się jednak nagana : JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE????!!!! XD
    Dzisiaj komentarz nie za długi ale nie zawsze można pisać elaboraty, a w sumie zawarłam wszystko co zauważyłam.
    Będę wypatrywać kolejnego rozdziału i pozdrawiam. A na koniec postanowiłam przedstawić się swoim internetowym nickiem :
    Pryzmat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    nie ma sprawy ;]
    rozdział cudowny, rewelacyjny, fantastyczny, ale jak można skończyć w takim momencie... dużo Itachiego co też mi się podoba, pokazałaś jego prawdziwą twarz, uczucia... ciekawe jak kapłanka zamierza nakłonić Naruto do uległości... no i pojawił się Sasuke, choć niech on lepiej się nie zbliża do Naruto, Itachi na pewno go obroni..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że wena wróciła razem z chęciami mam nadzieje, że teraz Cię ona nie opuści. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty ten twój blog:) Będę tutaj częściej wpadała:) Tylko szkoda że skończyłaś w takim momencie ale mam nadzieję że niedługo będzie kolejny rozdział:) Dużo weny życzę Marysia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle cudowny, a historia nabiera tempa. Robi się coraz ciekawiej, nie powiem. Jak przeczytałam fragment z Sasuke to po prostu miałam mu ochotę coś zrobić ( udusić, walnąć itp.). Jestem ciekawa co ta kapłanka zamierza zrobić Naruto. No nic, czekam na nexta. :D
    I tak znów zapomniałam hasła do mojego konta.
    Mada

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Aż przeczytałam wszystkie rozdziały w ekstremalnym tempie. Życzę by wena więcej nie opuszczała - a przynajmniej nie na długo ^^
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja! Kiedyś czytałam tę historię, ale przez dłuższy czas nie dodawałaś żadnych notek i jakoś tak... zapomniałam o tym blogu. Cieszę się, że dzisiaj "przez przypadek" weszłam na niego. Naprawdę nie spodziewałam się tego, że będziesz kontynuować opko. Dlatego też bardzo się cieszę z nowych rozdziałów. :D

    Wzmianka o Sasuke... cóż, sprawia, że jakieś wątpliwości powstają. Oby nie "narozrabiał". Chociaż po tej akcji z wesela, chyba wszystkiego można się spodziewać.

    Ano i pozostaje teraz kwestia, jaki widok Itachi zastanie w pokoju. Ciekawa jestem ciągu dalszego. Teraz, wiedz, że chcę więcej! :)

    Życzę weny i przede wszystkim czasu, dużo wolnego czasu na pisanie!
    Pozdrawiam, TAT.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lol, TaT, przyszłaś na przeszpiegi? <3

      Wstrzymywałam się z komentarzem, bo nie do końca wiem co myśleć o tym rozdziale. Nie chcę Ci pisać komciów dla samych komciów, a tutaj długo nie mogłam sobie ułożyć wydarzeń. To co się dzieje jest dość... no dziwne. Nie to, żeby ostatnio wszystko nie było dla mnie dziwne;)
      Nie do końca przemawia do mnie postać "jaka-ja-jestem-zajebista" kapłanki, nie podoba mi się jakie rady daje Itachiemu. I odnoszę wrażenie, ze niepotrzebnie przyspieszyłaś z akcją, bo można było wyciągnąć więcej z takiej sytuacji jaka jest między chłopakami teraz. Ciekawi mnie jak to rozwiążesz.
      No i intryguje mnie Sas. Chciałabym wiedzieć czemu ma żal do Naruto i dlaczego jest tak zafiksowany na punkcie swojej rodziny. Czyżby jakieś kompleksy względem starszego brata?

      Usuń
  8. Myślałam, że nie dokończysz tego opowiadania, a tu wchodzę na bloga i niespodzianka. Po twoim opowiadaniu od razu poprawia się humor.
    Uwielbiam Itachiego i Naruto, niestety w tym rozdziale było o nich mało. Za to przedstawiłaś dokładniej ich uczucia. Biedny Naru myśli, że Itachi go nie lubi, ale mam nadzieje, że głupi mąż wyprostuję tą sytuacje. Jestem ciekawa co zastanie Itachi w pokoju, wogóle fragment, w którym Itachi idzie do Naruto podobał mi się najbardziej :-) Może w nastepnym rozdziale będzie więcej itanaru :-)
    Nigdy nie lubiłam Sasuke. Mam nadzieje, że nic nie zrobi Naruto.
    Pozdrawiam i dużo weny
    ayane

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny rozdział? Byle szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, witaj, droga autorko,
    zaglądam na Twojego bloga już bardzo długi czas, jednak nie komentowałam, ze względu na brak tej opcji „anonimowy”, za co musze bardzo podziękować Akumie B ;] za co chyba postawię jej pomnik ;]
    opowiadanie mi się bardzo podoba, uwielbiam opowiadania Itachi – Naruto, Itachi ma uczucia i tutaj bardzo się o tym przekonaliśmy, juz tam w jakimś wcześniejszym ,chyba przy zaślubinach patrzył na Naruto z uczuciem, jak i każde działanie miało na celu ochronę Naruto, troskę o niego...
    zastanawia mnie Sasuke, bo teraz pomyślałam, że Sasuke obawia się, że straci brata, bo jak tutaj zostało powiedziane mimo surowego ojca, miał brata, który zapewniał, że wszystko bezie dobrze...
    mam nadzieję, że nowy rozdział niebawem się pojawi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Halo...My tu czekamy z niecierpliwością,bo zakonczyłaś w takim momencie ^^" pisz szybciutko Kochana,bo Twój blog jak marihuana xD
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń